Wyszła obrażona i nie wracała.
Siedział cicho. To David, Marc i Domi ciągle o czymś rozmawiali.
Postanowił pójść do Cornelii, bo na pewno wróciła do swojego
pokoju. Chyba nawet nie zorientowali się, że wyszedł.
Pod jej drzwiami coś mu nie
pasowało. Były uchylone. Dziwne.
- Corn? - odezwał się i
niepewnie zajrzał do środka. Było pusto. Firanka falowała na
wietrze przez uchylone drzwi na balkon. Wszedł z myślą, że
właśnie tam jest. Przed samym oknem jednak się zatrzymał. Na
ziemi leżał jej roztrzaskany telefon. Przykucnął i podniósł
kawałeczki. Odłożył je na komodę. Nie było jej na balkonie. W
łazience i garderobie też jej nie było. - Cornelia? - zawołał.
Dla pewności jeszcze raz zaglądnął do łazienki, garderoby i na
taras. Z tropu całkowicie wybił go ten rozbity telefon. Co tu do
jasnej cholery się stało?! Wypadł jak oparzony z jej pokoju i
pognał z powrotem do Domi i Marca.
- Co jest? Wyglądasz
jakbyś ducha zobaczył. - zaśmiał się Bartra, gdy tylko zobaczył
w progu Cristiana z przestraszoną miną.
- Nigdzie nie ma Cornelii,
a w pokoju, na ziemi leżał jej roztrzaskany telefon, a co
najciekawsze drzwi były uchylone. - powiedział na jednym oddechu.
- Co?! - David szeroko
otworzył oczy. - Jak to jej nigdzie nie ma?
- Chłopaki, nie
panikujcie. Ja z Marciem pójdę zobaczyć nad basen, a wy idźcie
zapytać o nią w recepcji. - Dominica pokręciła głową i wstała
ze swojego miejsca. - Idziemy. - zawołała.
Wyszli tak jak postanowili.
Cristian czuł pewien niepokój. Miał nadzieję, że niepotrzebnie.
- Przepraszam panią. Mamy
pewne pytanie. - zaczął David, gdy przystanęli przy ladzie
recepcji.
- Tak, słucham. -
uśmiechnęła się młoda szatynka.
- Widziała pani może,
żeby wychodziła taka niewysoka szatynka, ubrana w ciemne jeansy i
białą bluzkę z podobizną Merlin Monroe? - pytał Velázquez.
- No tak, wychodziła z
mężczyzną.
- Z mężczyzną? -
Cristian szeroko otworzył oczy.
- Jak wyglądał? - David
zachowywał spokój.
- Wysoki, dość
przystojny, elegancki brunet. - wymieniała.
- O cholera... - mruknął
bliźniak. - Dawno?
- Jakieś pięć minut
temu. Stało się coś? - zdziwiła się recepcjonistka, a Cristian
wbił wzrok w swojego towarzysza. Nie miał pojęcia o co może
chodzić Davidowi i kim był ten facet z Cornelią?!
- Nie... Dziękujemy. -
mruknął w jej stronę. - Tello, chodź. - zawołał i wybiegł z
hotelu.
- David, kto to był? -
zapytał zdezorientowany piłkarz, widząc jak chłopak rozgląda się
na wszystkie strony.
- Aaron, facet, za którego
miała wyjść. Nie wiem czego on od niej jeszcze chce... - mówił
roztrzepany. - Tam są policjanci, chodź. - pociągnął go za
sobą.
W części hotelu zawrzało jak w
ulu. Funkcjonariuszka rozmawiała z Dominicą, Marciem i
recepcjonistką, a David i Cris siedzieli w kantorku ochroniarza i
wraz policjantem przeglądali nagrania z kamer. W pewnym momencie,
mężczyzna zawołał i kazał pracownikowi cofnąć nagranie oraz
przybliżyć. David z Cristianem przybliżyli się do ekranu tak jak
policjant. Ręka Espinosy, zasłonięta długim rękawem kurtki jakby
ją popychała. Ochroniarz zaczął miarowo przybliżać tą scenę.
- To jest pistolet. Groził
jej. - huknął komisarz.
- Czyli nie wyszła stąd
dobrowolnie. - mruknął ochroniarz. W tym momencie pozostali dwaj
zbladli i spojrzeli na siebie przestraszeni.
~~~
Nigdy się tak nie czułam.
Nie mogłam się ruszyć. Miałam związane ręce i nogi. Nie miałam
sił nawet otworzyć oczu. Wiem, że w miejscu, w którym przebywałam
było wilgotno i coś śmierdziało. Słyszałam jakąś rozmowę
dwóch mężczyzn. Nie rozumiałam ich słów. Zmusiłam się
podniesienia swoich powiek. Po woli... Pomalutku... Najpierw obraz
wydawał się zamazany, ale stopniowo się wyostrzał. Na ścianie
przede mną widziałam dwa cienie. Co ja tutaj robię?! Gdzie
jestem?! Zaraz.. Aaron... Był w hotelu, wyciągnął broń i
mi groził, że mam z nim wyjść. Bez żadnych wyskoków, bo
inaczej, nie skrzywdzi mnie, ale mojego brata lub Cristiana. W tym
momencie to dwie najważniejsze dla mnie osoby... Nie mogłam ich
narazić.
Wyprowadził mnie z budynku i
wpakował na tylne siedzenie jakiegoś samochodu. Tam siedział już
jakiś napakowany knypek. Przyłożył mi do ust jakiś skrawek
szmaty i... Ciemność. Nic więcej nie pamiętam.
Rozeszli się. Jeden z cieni
zmierzał w kierunku pomieszczenia, w którym siedziałam.
Wstrzymałam oddech. Bałam się. Po chwili w polu mojego widzenia
pojawił się sam Aaron.
- O, obudziłaś się już.
- wyszczerzył się i pomógł mi podnieść się do postawy
siedzącej.
- Czego chcesz? -
wychrypiałam i zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie złość się
skarbie. - przejechał dłonią po moim policzku, który
automatycznie odwróciłam. - Ajajaj. - mruknął i uniósł mój
podbródek, a w tym momencie splunęłam mu w twarz. Wkurzył się. A
czego mogłam się spodziewać? Mocno chwycił mnie ramiona i
potrząsnął mną. - Czego chcę? Chcę żebyś teraz ty
pocierpiała!
- Teraz ja? O co ci
chodzi? - zmrużyłam powieki.
- Gdy uciekłaś, nie było
innego tematu. Syn Espiniosy zostawiony przed ołtarzem, stałem się
pośmiewiskiem, moja kariera polityczna od razu się posypała. -
krzyczał. - Do tego policja się mną zainteresowała. - wycedził
przez zęby.
- A masz coś do ukrycia?
- prychnęłam.
- A wiesz? Mam. Podniósł
się z zadowoloną miną. Mam trochę znajomości i interesów. -
zaśmiał się. - Nie interesuj się. Kobiet to nie powinno
interesować. To nie rzeczy dla takich istot. Bezbronnych i słodkich.
- poruszył brwiami. Znów przykucnął i złapał mnie mocno za
podbródek. Skrzywiłam się. Przybliżał się z chytrym
uśmieszkiem. Chciałam się jakoś odsunąć, ale mnie
przyblokował.
- Będę krzyczeć. -
powiedziałam drżącym głosem.
- Krzycz. W promieniu
kilku kilometrów nie ma tu żywej duszy. Wystraszysz tylko niczemu
winne zwierzątka. - zaśmiał się i wbił w moje usta. Momentalnie
poczułam obrzydzenie. To nie było odczucie, które ostatnio
sprawiało, że miękły mi nogi. To nie były delikatne i słodkie
usta piłkarza. Poczułam jak po jednym policzku zaczyna spływać mi
łza. Oderwał się ode mnie i zadowolony wstał. Spojrzał jeszcze
na mnie i wyszedł, zostawiając mnie samą. Zapadał zmrok. Było
coraz ciemniej. Chłodniej. Ułożyłam się na cienkim kocu, na
którym początkowo leżałam i skuliłam się w kulkę. Nigdy nie
wyobrażałam sobie siebie w takiej sytuacji, ale kto wyobraża? Nie
chcę tu być. Nie chcę widzieć Aarona. Co on sobie ubzdurał? Chcę
z powrotem do hotelu, do brata, do Cristiana, do przyjaciół. Czułam
tylko drżenie swojej szczęki. Kolejne łzy napływały do moich
powiek. Zaczęłam się cała trząść i łkać. I co teraz?
_______________________________
No i mamy kolejny rozdział! Do końca tego opowiadania i całkiem niedużo!
A teraz pozwólcie, że się trochę rozczulę ;cc