czwartek, 25 lipca 2013

10. "Przyszedł, szukając jej... Już nigdy nie wróciła i nie wiedział jej nikt."

  Wyszła obrażona i nie wracała. Siedział cicho. To David, Marc i Domi ciągle o czymś rozmawiali. Postanowił pójść do Cornelii, bo na pewno wróciła do swojego pokoju. Chyba nawet nie zorientowali się, że wyszedł.
  Pod jej drzwiami coś mu nie pasowało. Były uchylone. Dziwne.
   - Corn? - odezwał się i niepewnie zajrzał do środka. Było pusto. Firanka falowała na wietrze przez uchylone drzwi na balkon. Wszedł z myślą, że właśnie tam jest. Przed samym oknem jednak się zatrzymał. Na ziemi leżał jej roztrzaskany telefon. Przykucnął i podniósł kawałeczki. Odłożył je na komodę. Nie było jej na balkonie. W łazience i garderobie też jej nie było. - Cornelia? - zawołał. Dla pewności jeszcze raz zaglądnął do łazienki, garderoby i na taras. Z tropu całkowicie wybił go ten rozbity telefon. Co tu do jasnej cholery się stało?! Wypadł jak oparzony z jej pokoju i pognał z powrotem do Domi i Marca.
   - Co jest? Wyglądasz jakbyś ducha zobaczył. - zaśmiał się Bartra, gdy tylko zobaczył w progu Cristiana z przestraszoną miną.
   - Nigdzie nie ma Cornelii, a w pokoju, na ziemi leżał jej roztrzaskany telefon, a co najciekawsze drzwi były uchylone. - powiedział na jednym oddechu.
   - Co?! - David szeroko otworzył oczy. - Jak to jej nigdzie nie ma?
   - Chłopaki, nie panikujcie. Ja z Marciem pójdę zobaczyć nad basen, a wy idźcie zapytać o nią w recepcji. - Dominica pokręciła głową i wstała ze swojego miejsca. - Idziemy. - zawołała.
  Wyszli tak jak postanowili. Cristian czuł pewien niepokój. Miał nadzieję, że niepotrzebnie.
   - Przepraszam panią. Mamy pewne pytanie. - zaczął David, gdy przystanęli przy ladzie recepcji.
   - Tak, słucham. - uśmiechnęła się młoda szatynka. 
   - Widziała pani może, żeby wychodziła taka niewysoka szatynka, ubrana w ciemne jeansy i białą bluzkę z podobizną Merlin Monroe? - pytał Velázquez.
   - No tak, wychodziła z mężczyzną.
   - Z mężczyzną? - Cristian szeroko otworzył oczy.  
   - Jak wyglądał? - David zachowywał spokój. 
   - Wysoki, dość przystojny, elegancki brunet. - wymieniała.
   - O cholera... - mruknął bliźniak. - Dawno?
   - Jakieś pięć minut temu. Stało się coś? - zdziwiła się recepcjonistka, a Cristian wbił wzrok w swojego towarzysza. Nie miał pojęcia o co może chodzić Davidowi i kim był ten facet z Cornelią?!
   - Nie... Dziękujemy. - mruknął w jej stronę. - Tello, chodź. - zawołał i wybiegł z hotelu. 
   - David, kto to był? - zapytał zdezorientowany piłkarz, widząc jak chłopak rozgląda się na wszystkie strony. 
   - Aaron, facet, za którego miała wyjść. Nie wiem czego on od niej jeszcze chce... - mówił roztrzepany. - Tam są policjanci, chodź. - pociągnął go za sobą. 

 W części hotelu zawrzało jak w ulu.  Funkcjonariuszka rozmawiała z Dominicą, Marciem i recepcjonistką, a David i Cris siedzieli w kantorku ochroniarza i wraz policjantem przeglądali nagrania z kamer. W pewnym momencie, mężczyzna zawołał i kazał pracownikowi cofnąć nagranie oraz przybliżyć. David z Cristianem przybliżyli się do ekranu tak jak policjant. Ręka Espinosy, zasłonięta długim rękawem kurtki jakby ją popychała. Ochroniarz zaczął miarowo przybliżać tą scenę.
   - To jest pistolet. Groził jej. - huknął komisarz.
   - Czyli nie wyszła stąd dobrowolnie. - mruknął ochroniarz. W tym momencie pozostali dwaj zbladli i spojrzeli na siebie przestraszeni.

~~~

   Nigdy się tak nie czułam. Nie mogłam się ruszyć. Miałam związane ręce i nogi. Nie miałam sił nawet otworzyć oczu. Wiem, że w miejscu, w którym przebywałam było wilgotno i coś śmierdziało. Słyszałam jakąś rozmowę dwóch mężczyzn. Nie rozumiałam ich słów. Zmusiłam się podniesienia swoich powiek. Po woli... Pomalutku... Najpierw obraz wydawał się zamazany, ale stopniowo się wyostrzał. Na ścianie przede mną widziałam dwa cienie. Co ja tutaj robię?! Gdzie jestem?! Zaraz..  Aaron... Był w hotelu, wyciągnął broń i mi groził, że mam z nim wyjść. Bez żadnych wyskoków, bo inaczej, nie skrzywdzi mnie, ale mojego brata lub Cristiana. W tym momencie to dwie najważniejsze dla mnie osoby... Nie mogłam ich narazić.
  Wyprowadził mnie z budynku i wpakował na tylne siedzenie jakiegoś samochodu. Tam siedział już jakiś napakowany knypek. Przyłożył mi do ust jakiś skrawek szmaty i... Ciemność. Nic więcej nie pamiętam.
  Rozeszli się. Jeden z cieni zmierzał w kierunku pomieszczenia, w którym siedziałam. Wstrzymałam oddech. Bałam się. Po chwili w polu mojego widzenia pojawił się sam Aaron. 
   - O, obudziłaś się już. - wyszczerzył się i pomógł mi podnieść się do postawy siedzącej. 
   - Czego chcesz? - wychrypiałam i zmierzyłam go wzrokiem. 
   - Nie złość się skarbie. - przejechał dłonią po moim policzku, który automatycznie odwróciłam. - Ajajaj. - mruknął i uniósł mój podbródek, a w tym momencie splunęłam mu w twarz. Wkurzył się. A czego mogłam się spodziewać? Mocno chwycił mnie ramiona i potrząsnął mną. - Czego chcę? Chcę żebyś teraz ty pocierpiała! 
   - Teraz ja? O co ci chodzi? - zmrużyłam powieki. 
   - Gdy uciekłaś, nie było innego tematu. Syn Espiniosy zostawiony przed ołtarzem, stałem się pośmiewiskiem, moja kariera polityczna od razu się posypała. - krzyczał. - Do tego policja się mną zainteresowała. - wycedził przez zęby. 
   - A masz coś do ukrycia? - prychnęłam. 
   - A wiesz? Mam. Podniósł się z zadowoloną miną. Mam trochę znajomości i interesów. - zaśmiał się. - Nie interesuj się. Kobiet to nie powinno interesować. To nie rzeczy dla takich istot. Bezbronnych i słodkich. - poruszył brwiami. Znów przykucnął i złapał mnie mocno za podbródek. Skrzywiłam się. Przybliżał się z chytrym uśmieszkiem. Chciałam się jakoś odsunąć, ale mnie przyblokował. 
   - Będę krzyczeć. - powiedziałam drżącym głosem. 
   - Krzycz. W promieniu kilku kilometrów nie ma tu żywej duszy. Wystraszysz tylko niczemu winne zwierzątka. - zaśmiał się i wbił w moje usta. Momentalnie poczułam obrzydzenie. To nie było odczucie, które ostatnio sprawiało, że miękły mi nogi. To nie były delikatne i słodkie usta piłkarza. Poczułam jak po jednym policzku zaczyna spływać mi łza. Oderwał się ode mnie i zadowolony wstał. Spojrzał jeszcze na mnie i wyszedł, zostawiając mnie samą. Zapadał zmrok. Było coraz ciemniej. Chłodniej. Ułożyłam się na cienkim kocu, na którym początkowo leżałam i skuliłam się w kulkę. Nigdy nie wyobrażałam sobie siebie w takiej sytuacji, ale kto wyobraża? Nie chcę tu być. Nie chcę widzieć Aarona. Co on sobie ubzdurał? Chcę z powrotem do hotelu, do brata, do Cristiana, do przyjaciół. Czułam tylko drżenie swojej szczęki. Kolejne łzy napływały do moich powiek. Zaczęłam się cała trząść i łkać. I co teraz?
_______________________________
No i mamy kolejny rozdział! Do końca tego opowiadania i całkiem niedużo! 
A teraz pozwólcie, że się trochę rozczulę ;cc


7 komentarzy:

  1. Krótki i to bardzo ciekawy ;( :) Niech ona ucieka jakoś, albo nie wiem... Niech oni ją szukają! Oglądałam wczoraj mecz i popłakałam się widząc Thiago nie w tym stroju co trzeba ;( http://el-tiempo-que-el-dolor-duele.blogspot.com/ nowy rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooooooow! Mam nadzieję, że naszej głównej bohaterce tej chory na umyśle Aaron nic nie zrobi.
    Pozwól Cristianowi być bohaterem :D
    Liczę, że kolejny rozdział będzie szybko.
    Pozdrawiam cieplutko! :*

    PS Jeśli chciałabyś przejrzeć bohaterów do kontynuacji Let Me Be Your Heroo, to już są na blogu: never-let-me-go-darling.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Krotko ale tresciwie. Cholera no. Aaron ja porwal! Niech chlopaki wezma sie w garsc i niech jej predko szukaja!
    Czekam na nn ; *
    Inszaaaa

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze... Oby szybko udało im się ją odnaleźć, bo ten psychopata może zrobić z nią wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  5. ;-; Aaron- psychooooopata
    Cristian znajdz ja chlopie!!!
    Czemu koniec :(
    Czekam na nastepny ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Aron !!!!!!!!!! :(
    Cristian szukaj jej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten Aaron jest jakiś pochrzaniony! Niech się odwali od Corneli i zostawi ją w spokoju.
    Mam nadzieje, że Cristian, David, Marc i Domi szybko ją znajdą :)
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń