Od tego
momentu chodziła rozkojarzona. Czasem odpływała i reszta musiała
sprowadzać ją z powrotem na ziemię. O czym myślała? Myślała o
tym telefonie. Wie gdzie jest... Prędzej czy później to było do
przewidzenia, ale... I po co mu to? Nie zrozumiał raz, że to nie ta
bajka? O co mu tak właściwie chodzi?
Nie pomogło jej nawet to, że
David znów postanowił zrobić jej niespodziankę i przyjechał na
Mallorce. Tym razem jednak chciał zabawić dłużej niż jeden
dzień. Gdy nastał wieczór, Cornelia pierwsza udała się do
swojego pokoju, ówcześnie żegnając się z nimi.
- O co może chodzić? -
pierwszy głos zabrał Marc.
- Nie mam zielonego
pojęcia. - mruknął David. - Może coś się dziś stało?
- Nie no, chyba nie... -
odparła niepewnie Dominica.
- Zaraz... Ktoś do niej
dzwonił. Odebrała, ale długo to nie trwało. Praktycznie nie
rozmawiali. - zauważył Cristian.
- No doba. - Velázquez
podniósł się z miejsca. - Jako starszy brat, muszę do niej iść
i z nią porozmawiać. Dobranoc. - ścisnął dłonie Tello i Bartry,
a odchodząc zmierzwił ciemną czuprynę ich towarzyszki, na co się
skrzywiła, a chłopcy zaśmiali. Brunet zamiast do swojego
wynajętego pokoju, stanął przed drzwiami pomieszczenia, gdzie
mieszkała jego bliźniaczka. Zapukał.
- Proszę. - usłyszał.
Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Nelia leżała już w łóżku,
okryta kocem, przy świetle nocnej lampki. Uśmiechnął się do niej
i usiadł na skraju łóżka.
- Możemy pogadać? -
zapytał, a ona przytaknęła. - Może na początek... Co jest między
tobą, a Tello? - poruszył znacząco brwiami.
- A co ma być? - speszyła
się.
- No nie wiem... -
wzruszył ramionami. - Niektórzy to chemią nazywają. - zaśmiał
się, a ona cisnęła w niego poduszką.
- On jest inny, wiesz?
Czuję się przy nim bezpiecznie i tak... Wolno. - westchnęła.
- To dobrze, bo wiesz,
jakby cię skrzywdził to... - syknął przez zęby i przejechał
palcem po szyi. - To byłoby źle. - wyszczerzył się, a tamta
przewróciła oczami.
- Oj nie przesadzaj. -
spojrzała na niego błagalnie. - Jest mi tu dobrze, w tym miejscu i
w takim towarzystwie. Naprawdę się do nich przywiązałam i uważam
ich za przyjaciół.
- Szczególnie Cristiana?
- drążył.
- Tak Davidzie,
szczególnie Cristiana. - zaśmiała się. Ucieszyła go ta
odpowiedź, ponieważ z całego serca chciał by jego siostra była
szczęśliwa, a z Tello było to możliwe. Polubił go i zaufał.
Mógłby mu powierzyć swoją siostrę. Poza tym, fajnie razem
wyglądają.
- Jest jeszcze coś... -
zaczął niepewnie. - Czemu chodziłaś dziś taka rozkojarzona? O
czym tak myślałaś?
- Braciszku, to na prawdę
nie jest ważne. - zdobyła się na lekki uśmiech, choć wcale nie
chciała się teraz uśmiechać.
- Jak na moje oko, to
chyba jest. - ciągnął.
- Nie masz się o co
martwić. - dodała.
- Czyli mi nie powiesz?
- Nie ma co.
- I tak ci nie wierzę. -
zaśmiał się i rozłożył wygodnie w nogach łóżka. - Tak, więc
słucham.
- Nic się nie stało. -
stawała przy swoim.
- Jakbym cię nie znał,
to może i bym uwierzył, a tak to wybacz. - rozłożył ramiona, a
ona wypuściła powietrze z ust. Wiedziała, że z bratem nie wygra.
Prędzej czy później i tak wyciągnąłby to z niej.
- Dostałam dziwny
telefon. - odrzekła. - Głos powiedział, że wie gdzie jestem.
- Rozpoznałaś go? -
zainteresował się, a ona skinęła głową.
~~~
Pozwoliłam sobie dłużej
pospać, między innymi dlatego, że do późna siedziałam z
Davidem. Wstałam i pomaszerowałam do łazienki. Wzięłam prysznic
i przebrałam się w coś wygodnego. Wzięłam telefon do kieszeni i
otwarłam drzwi. Za nimi stał Cristian, który właśnie miał
zamiar zapukać. Zabawnie to wyglądało.
- Musimy iść. -
oznajmił, a ja spojrzałam na niego pytająco. Wyszłam z pokoju,
zamknęłam drzwi i schowałam kartę magnetyczną do kieszeni
spodni. Splótł delikatnie nasze palce u jednej ręki i pociągnął
wzdłuż korytarza.
- Gdzie idziemy? -
zapytałam.
- Na śniadanie do
Dominici i Marca. David już tam jest. Poza śniadaniem, mamy tam
sztab kryzysowy. - oznajmił, a ja od razu pomyślałam o tym
wczorajszym telefonie.
Skręciliśmy w prostopadły korytarz i
przeszliśmy kilka kroków. Bez pukania weszliśmy do pokoju
przyjaciół. Tak jak powiedział Cris, był tam też mój brat.
Jakby nigdy nic zjedliśmy śniadanie, które znajdowało się już
na miejscu, a dopiero później podstawili mi pod nos poranną
gazetę, a tam na pierwszej stronie ogromny napis 'Zguba
odnaleziona'. Poniżej widniało moje zdjęcie na leżaku, a obok
mniejsze moje i Cristiana. Był podpis, że znaleziono mnie na
Mallorce w towarzystwie mojego długotrwałego kochanka, do którego
uciekłam, że lansuje się boku młodego piłkarza z Barcelony i że
ciągle zdradzałam z nim Aarona. Wpatrywałam się w to wszystko z
niedowierzaniem.
- To dlatego zamówiliśmy
tu śniadanie. - odezwała się Hiszpanka.
- I będziemy tak tu teraz
siedzieć? - zapytałam.
- Na razie tak. To może
mieć związek z tym telefonem, Corn. - zabrał głos David.
- Zawsze możemy już
jutro się spakować i wrócić. - dorzucił Cristian, który przez
cały ten czas mocno ściskał moją dłoń. Czułam się pewniej,
wiedząc, że mam go obok siebie.
- To wszystko to jakiś
cyrk. - jęknęłam i oparłam głowę o ramię Tello, który zaczął
gładzić moje włosy.
Nie ma to jak cały dzień
przesiedzieć w hotelowym pokoju, jakby ukrywając się przed całym
światem. Oglądaliśmy filmy, graliśmy w scrabble, później w
kalambury, aż w końcu zamówiliśmy dwie butelki wina. Gdy
opróżniliśmy pierwszą, Marc wpadł na pomysł zagrania w
'butelkę', tylko i wyłącznie na prawdę. Na początku pokręciliśmy
nosami, ale w końcu przystanęliśmy na propozycję obrońcy, a ten
ucieszył się jak małe dziecko. Usiedliśmy na podłodze w
prowizorycznym okręgu. Marc jako pomysłodawca zaczął pierwszy.
Kilka rundek, jakieś błahe pytanka.
Cristian właśnie wycelował na
swojego przyjaciela, który aż się zerwał, czekając jakie pytanie
wymyśli dla niego '37'.
- Tak, a no więc... Marc,
może się przyznasz co najpierw pomyślałeś, gdy poznałeś Domi.
- wyszczerzył się Cris, a tamten zmierzył go wzrokiem. - Sam
chciałeś grać na prawdę. - dodał.
- Giń w piekle! - syknął
do niego.
- Jakie gin? Ja z chęcią
się dowiem co nieco na ten temat. - wtrąciła Mendoza, bacznie
obserwując swojego chłopaka.
- A co ma myśleć facet o
kobiecie, która wylała na niego szejka, plamiąc przy tym ulubiony
T-shirt, a później przez nią jeszcze wpada w ogromną kałużę z
błotem? - jęknął.
- Tak się poznaliście? -
spojrzałam na nich.
- Yhym, Marc wyglądał
wtedy jak ostatnia ofiara losu, ale był słodki. - pocałowała go w
policzek. - Ale to nie zmienia faktu, że nadal nie wiem co o mnie
wtedy myślałeś. - od razu spoważniała.
- Może jednak nie będę
o tym mówić? - skrzywił się z nadzieją.
- Nie ma wymigiwania się!
- roześmiał się David.
- No właśnie, słucham.
- drążyła Domi.
- Ehhh... Pomyślałem, że
mam wtedy przed sobą jakąś chorą psychicznie idiotkę! - mruknął
ciszej. - Zadowoleni?!
- Bardzo, bardzo. -
brechtał Cristian, a Domi zmierzyła go wzrokiem.
- Chora psychicznie
idiotka? - uniosła jedną brew do góry. - Żeby nie przerywać gry,
później sobie o tym porozmawiamy. - dorzuciła. - Kręć. -
pośpieszyła go. Zakręcił i... Szyjka wskazała centralnie na
mnie.
- Kurczę, jakie pytanie
ja mam ci zadać? - zamyślił się. - Może...
- Szybciej. - poganiała
go Domi.
- Nie poganiaj mnie,
skarbie. Ja myślę.
- No właśnie Domi, on
myśli, więc mu nie przeszkadzaj! Takie coś może zdarzyć się
nieprędko. - śmiał się Tello i przybił piątkę z Davidem, a
Marc mu się tylko wykrzywił.
- Dobra, mam. No więc,
Cornelio... Dziewica czy masz to już za sobą? - wyszczerzył się
zadowolony z siebie, mnie trochę wcięło, a Domi od razu trzasła
go w czubek głowy.
- Ciekawe pytanie. - David
się poprawił. - Chociaż myślę, że znam odpowiedź mojej
siostry.
- No chyba, że Cristian
już coś zdziałał. - palnęła '15'. - Mają pokoje centralnie
naprzeciw siebie, a ja im pod kołdrę nie zaglądam. - uniósł w
ręce. Wtedy Cristian spojrzał na mnie, ja na niego i później
oboje na tamtą trójkę, których wciągnął temat mojego
dziewictwa.
- Ja tu jestem. -
mruknęłam.
- No właśnie, to jak z
odpowiedzią? - zapytał Bartra.
- Jesteście dziecinni,
wiecie? - wstałam i po prostu wyszłam. Takie pytania nie powinny
padać. To jest tylko i wyłącznie moja sprawa.
- Dziewica. - mruknął
pod nosem Marc, po czym mocniej oberwał od Dominici.
Skierowałam się do pokoju.
Weszłam do niego, zamykając drzwi za sobą i od razu stanęłam
przy oknie. Ciężko westchnęłam i pokręciłam głową.
Nagle poczułam, jak jedna ręka
zasłania moją twarz, a druga ląduje na talii.
- Witaj skarbie. -
usłyszałam ten sam cichy i niski ton, skierowany wprost do mojego
ucha. Zastygłam. Jak on się tu znalazł? Co teraz?!
____________________________________
Trzy razy NIE - DZIĘKUJEMY!
Moja reakcja? Łzy, wnerw, wnerw, łzy, wnerw i wnerw! ;c
świetny rozdział :> no nie fajnie, nie fajnie i to bardzo nie fajnie :/ Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCholera. Ten Aaron ją znalazl! Jest zleeeee
OdpowiedzUsuńInszaaaa
Mam wrażenie, że czytałam tylko zapomniałam skomentować. Cała ja!
OdpowiedzUsuńEch Aaron to kretyn, mam nadzieje że nic jej nie zrobi i w razie czego znajdzie się ktoś żeby mu przyłożyć.
Ja też płakałam po odejściu Thiago. A po Villi to mnie nikt ogarnąć nie mógł. Ale takie rzeczy się zdarzają, niestety. Ja przeniosłam się do Monachium, to Thiago też :D To przeznaczenie jest! :D Rozdział cudowny jak zawsze i czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńW końcówce byłam pewna że to Tello wszedł do pokoju ;O . A tu mnie zaskoczyłaś ;p
OdpowiedzUsuńMoja reakcja na odejście Thiago - płacz . Dalej mam cichą nadzieję że on jednak przyleci do Polski i zagra w meczu z Lechią w koszulce Barcy .
O cholera :D W takim momencie zakończyć rozdział? :OO
OdpowiedzUsuńZa to powinni karać :D
Świetnie Ci wyszedł ten rozdział.
A Tello mnie rozczula. Zawsze i wszędzie <3
Pozdrawiam :*
KONIEC MNIE PRZERAŻA! SERIO!
OdpowiedzUsuńA gra w butelkę mi się bardzo spodobała, bo mi coś przypomina haha :D
Czekam na nowość!
O kurcze... Czyżby Aaron ją odnalazł? Niech tam szybko wejdzie Cristian,albo ktokolwiek inny...
OdpowiedzUsuń